Muszę przyznać, że miałem rozterkę we wtorkowy wieczór co wybrać. Z jednej strony klimatyczne i miażdżące Blood Ceremony na Bemowie, a z drugiej „siła młodych” w postaci The Subways w Stodole. Ostatecznie padło na to drugie i choć wiem, że Bemowo doomem stało, to chyba nie żałuję. Trio, czyli Bill, Charlotte oraz Josh zagrali jakby na scenie było ich co najmniej dwa razy tyle. I trzeba przyznać, że nawet szerokie deski Stodoły wydawały się czasem za wąskie dla skoków Billa oraz histerycznych podrygiwań słodkiej Charlotty. Oj się działo jak mawia kapitan Woodstocku. Namawiana do zrobienia wielkiego młyna publika nie kazała się długo prosić i juz po chwili kilkadziesiąt (set?) osób zataczało żywiołowe koło pod sceną.
Zdjęcia nie oddadzą szaleństwa jakie miało wczoraj miejsce przy ul. Batorego jednak może będą jakimś wspomnieniem dla tych co byli i namiastką imprezy, która czeka podczas kolejnej, jestem tego pewien, wizyty.