Wtorkowy wieczór, Progresja. Sala zapełniona może do połowy, gdy niedługo po 21ej na scenę weszła „mamucha” heavy metalu, od 30 lat śpiewająca dzieciom kołysanki, Doro Pesch. I się zaczęło. Doro pokazał, że mimo zbliżającej się pięćdziesiątki nie zamierza myśleć o emeryturze, ba nawet o lekkim zwolnieniu obrotów. Dziarsko miotała się po scenie, co i rusz przybijając „piątki” napalonym (a jakże) fanom (i fankom), śpiewając wraz z wszystkimi klasyki. A przybyłych, biorąc pod uwagę, że to była jej pierwsza i jedna wizyta w naszym targanym przedwyborczą zawieruchą kraju, były niewiele, może pół Sali. Większośc tego dnia pewnie wybrała 20ecie Corruption w HRC , niech żałują. Na Bemowie odbyło się prawdziwe old-school heavy metalowe święto.
I tylko fotek żal, gdyż przez umówione 3 numery nie rozpieścili nas, tam w fosie.
Generalnie obrazków miało tu nie być, gdyż przemawia przez nie czarna rozpacz, ale żeby nie było, że tylko jak coś mi w miarę wyjdzie publikuję, zatem proszę;)
P.S. Z tego miejsca chciałbym pozdrowić kilku typków z fosy, którzy dostając małpiego rozumu na widok blond gwiazdy rzucili się do przybijania pion, czym skutecznie rozpieprzali innym kadry. Gratuluję wyobraźni Panowie, ale tu się pracuje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz