I stało się! Wbrew wszelkim protestom pikietujących owieczek, przykuwających się łańcuchami do krzyża na Krakowskim Śródmieściu, na przekór tysiącom listów słanych do prezesa TVP, ba do samego arcybiskupa, na scenie warszawskiej Stodoły wystąpiła bestia we własnej osobie, imć Adam Nergal Darski wraz ze swoją przebrzydłą trzódką Behemothem zwaną. I co? I nic. Żadnego darcia książek, żadnych szalików udających stułę, ba nawet żadnych „antyczarnych” tekstów płynących do gawiedzi. Był za to kawał solidnego metalowego mięcha okraszonego fajerwerkami, ogniem oraz słupami dymu. Behemoth po raz kolejny udowodnił, że koncertowo należą do światowej ekstraligi, idąc jak dywizja pancerna, bez brania jeńców. Muszę przyznać, że Nergal choć wg mnie jeszcze nie w pełni sił, to szybko wraca do formy i dopiero nabiera rozpędu, także feniks odrodzony.
Przy okazji o czym warto wspomnieć to, że w tzw. klubowym foyer oprócz tradycyjnie bogatego merchu znalazło się miejsce na „stoisko” przy którym można było zapisać/zgłosić się na badania dotyczące bycia potencjalnym dawcą szpiku....pomoc bliźnim, cóż za nieszatańska postawa, ciekawe czy jakiś FAKT tudzież Superak odnotuje to zdarzenie...
Na koniec, mam nadzieję, że tytułem nie uraziłem niczyich uczuć religijnych...ot taka gra słów;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz