(05.02.2011)
Okazuje się, ze wiele kapel jak wino – im starsze tym lepsze. Sobotni występ Accept był tego doskonałym przykładem. Niemiecka dywizja (z amerykańskim wyjątkiem) pod wodzą Wolfa Hoffmanna pokazała, że nawet bez Udo Dirkschneidera dadzą radę rozbujać budę.
Było więc i klasycznie (Metal Heart) i wiele z nowej płyty, do tego wszystko okraszone wirtuozerskimi popisami Wolfa, Hermana i Petera, którzy wygrywali swoje sola z bądź promiennym uśmiechem, bądź minami wyjętymi z oddziału dla nerwowo chorych. Prym oczywiście wiódł Wolf, czyli sobowtór Bruca Willisa oraz bohatera Youtube ostatnich tygodni, hardcorowego koksa.
Jako suport po raz trzeci w ciągu ostatnich miesięcy wystąpiła grupa Steelwing, czyli wesołe hewi metalowe chłopaki w rajtach rodem z pięknych klat 80tych.
Dzisiaj kolejny klasyk - Thin Lizzy.
Dzisiaj kolejny klasyk - Thin Lizzy.
Tyle wstępu, zapraszam do galerii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz